wilk
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:33, 26 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Fakt, nie pisałem ostatnio relacji - sam nie wiem dlaczego... W Szczawnicy jechało się bardzo ciekawie. Padał deszcz, napęd był upaćkany. Połowa peletonu łapała chain sucki. Ja np. wogóle nie mogłem jechać na małej tarczy z przodu - łańcuch co chwilę sie blokował.
Tak sobie jadąc to wolniej to szybciej znalazłem się w grupie raczej mocnych zawodników, co rokowało niezły rezultat. Potem sie okzazało, że czołówka pojechała świetnie i rezultat nie byłby jednak jakis nadzwyczajny (punktowo).
sztycę złamałem na 5-6 km single tracka, którym po kamieniach zjeżdżało się z Przehyby do Rytra. Podczas niewinnego zsuwania się błotnistą stromizną z prędkością może 5 km/h nagle przewróciłem się na bok ( a może wręcz położyłem się - był z tego mały siniak tylko). A jednak sztyca złamała się i siodełko oddzieliło się od roweru.
Zszedłem do Rytra, wziąłem taksówkę i po jedynie 70 km jazdy byłem znowu w Szczawnicy.
Dziwnie się czułem, jechałem 3 godziny, ale skoro byłem nastawiony na 6 to miałem wrażenie, że wogóle tego dnia nie ćwiczyłem... Taki sobie spacer po górach.
Obawiam się, że nadchodzący wyścig w kanadzie, na który jadę to będzie jeden wielki single track po kamieniach... Obyśmy to przeżyli w jednym kawałku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|