Autor |
Wiadomość |
Admira |
|
|
Filip |
Wysłany: Wto 9:20, 24 Cze 2008 Temat postu: |
|
fajna koszulka, Wilku
|
|
|
MAREK |
Wysłany: Wto 9:14, 24 Cze 2008 Temat postu: |
|
Słuchajcie stało się!!!!! 9m w generalce drużynowo
Drużynowo wypadliśmy na 7m i wskoczyliśmy do dychy.
Ale będzie ciężko bo ciasno się robi za nami.
Fajnie. |
|
|
wilk |
Wysłany: Pon 20:41, 23 Cze 2008 Temat postu: |
|
Nie lubię takich tras jak ta w Lublinie, bo sa newrowe i niebezpieczne, lubię za to osiągać dobre wyniki, a więc suma plusów i minusów wychodzi na duzy plus.
Już na starcie widziałem, że wielu zawodników mocno przeżywa ten wyścig. Słyszałem o bezsenności, o konieczności ciągłej morderczej walki z innymi. Tego nie ma w górach - tam walczy sie głównie z samym sobą.
Ja po chorobie, ktora okazała się wogole niegroźna w Żyradowie nie wiedziałem na co moge liczyć.
Wystartowałem ostrożnie. Nawet pusciłem koło w peletonie. Pierwsze kilometry w lesie były niebezpieczne. Co chwile ktoś chciał wyprzedzać naogól w najtrudniejszym miejscach grożących wywrotką. Troche mnie to irytuje, bo z reguły ci bardzo szybcy i tak sa z przodu, a ci co próbuja mnie wyprzedzać na np. 10 km zazwyczaj i tak w końcu skończą za mną.
Potem były pola, szosa, pola i las i bardzo szybko nastał rozjazd na giga. Tam nasz peleton podzielił sie na dwie części. Szybko połączyłem dwa peletoniki i pędzilismy wzdłuż torów z prędkością ponad 30km po wyboistej drodze. Czułem się mocno, wyboje nie przeszkadzały. W peletonie same sławy z M4: Drab, Woźnica, Wójcik (z Legionu) + kilku innych sław z innych kategorii. Wójcik namawia mnie do dania zmiany, pociągnąłem, a on za chwile mówi, że tylko żartował... Po około 10 km wzdłuż torów o dziwo doszła nas inna grupka ze Sławkiem Lasotą, Jerzym Wierzbickim (słynnym i znanym z Łodzi Meranem), Pleskotem z Planiji i kilkoma wycinakami, którzy zamierzali nadawac ton naszej jeździe. Przed odcinkiem lesnym podciągnąłem się bliżej czoła grupki - i to była świetna decyzja. jechałem na 4-5 pozycji z Meranem, za mną galeria sław M4. Na odcinku leżnym, gdzie trasa szła lekko w dół lecieliśmy ok 35 km/h. Omijając kałużę poczułem brak trakcji. Po chwili jednak kontrola nad rowerem wróciła. Za mną usłyszałem jednak huk. Kątem oka spostrzegłem - ktoś z Planniji leżał. Cała grupka została z tyłu, a szpica pruła do przodu. W jakis sposón może dwie osoby z drugiej grupy nas doszły (Pleskot + kroś jeszcze) i tak zostało nas może 6 lub 7. Las sie skończył. Grzalismy pod górkę. Czułem moc. Na szosie pod wiatr pojechalismy po zmianach. Czułem, że odjeżdżamy! Potem przez pole z trawą, do lasu, troche singli i szosa. lecimy, aż tu nagle ekipa kilku gości zatrzymuje nas przed torami. Pociąg!!! Wogole go nie widać. Krzyczymy, że przelecimy, ale faceci pratkycznie łapia nas i nie pozwalają jechać. Pojawia się powolny jednowagonowiec. Ile to trwa. Czy galeria sław z M4 + Sławek nas dogonią? Jednak z tyłu nikogo nie widać! Pociąg zabrał nam około 30 sekund i walilismy dalej. Grupka słabła - to było oczywiste! Do mety jeszcze 30 km podpowiadałem usłużnie, aby zdeprymowac rywali. Na kolejnej szosie zapanowała spacerowa prędkość, więc przejąłem stery w swoje ręce i pociągnąłem. Wpadlismy do lasu. Parę skrętów - wydawało mi się, że grupa rozciągnęła się bardzo. czyżby czas na odjazd? Mijamy ostatni bufet. Wypadam na polną drogę, Walę ponad 30, ale czuje, że za mna pojawia się Meran. Wychodzi w końcu na zmiane, ale tempo spada i dochodza nas dwa wycinaki z peletonu. Nasz peleton dochodzi słynnego Lucjana Maślenę. Po chwili wpadamy w słynny piach. Wiedziałem, że on nastapi, a jednak go zlekceważyłem! Ponad połowę przeszedłem na blacie. Inni odpadali, ale w końcu stanąłem i ja! Biegłem z rowerem. Z przodu dwóch młodych wycinaków przejechało piach i odjeżdżało! Rozpocząłem samotna pogoń. Po około km za mna pojawił się Meran i Pleskot. Odwróciłem się zobaczyć, czy ktoś da zmianę. Pleskot raczej miał dość. Meran dał zmiane, ale wycinaki odjeżdżały. Próbowałem gonić, ale nie szło. Skręcilismy w las, zaczęły sie podmokłe tereny. jechałem za Meranem - zaczęło mi się robić ciężko. Pojawił sie mocny wysoki zawodnik z M2 - a więc to jednyny oprócz nas z peletonu, ktory się utrzymał. Dał nam zmianę i ciągnął. Wyprzedzaliśmy ludzi z mega. Na jakims zakręcie dostrzgłem kawalkadę zawodników za nami - byli raczej daleko. Potem przejechalismy przez plażę pełna ludzi. Tam dogonilismy jakiegoś młodego zawodnika, który nie chciał dac się wyprzedzić. W końcu opieprzony dal przejechać. Młody nam odjechał na kilkadziesiąt metrów, ja jechałem za Meranem - nie byłem już mocny. Jednak gdy błoto sie skończyło dojechalismy do młodego im lecielismy znowu razem. Siły mi zaczęły wracać. Zblizał się finisz. Na kostce młody przyspieszył. Ja za nim na kole, a Meran jakby spasował. Młody rozwijał coraz większa szybkość. ja też, ale wyprzedzic go nie mogłem.
I tak wpadlismy na metę, a tam czekali rozradowani koledzy z TCP. Okazało się, że przyjechałem niecałe dwie minuty za Markiem Zającem. Wyglądało, że jestem drugi! Potem okazało się, że jednak trzeci.
Tak czy inaczej super wynik. Szczególnie fajnie, że odjechałem bezpośrednim rywalom.
To chyba szczyt formy.
lepsze wyniki - o ile wogóle przyjdą - nastapią we wrześniu! |
|
|
MAREK |
Wysłany: Pon 9:17, 23 Cze 2008 Temat postu: |
|
Gratulacje dla Marka Z, Williama, Sławka oraz Moniki. Jakże cieszy każdy sukces. Zobaczyc kolegów na podium-bezcenne. |
|
|
MAREK |
Wysłany: Pon 9:15, 23 Cze 2008 Temat postu: |
|
Czas na małe podsumowanie.
Wystartowałemz postanowieniem że od startu nie jadę na zabój, trzymałem się z przodu, ale nie wyprzedzałem za wszelką cenę. Po wjezdzie do lasu i tak mnie przytkało i wypiłem sok z gumi jagód który miałem przygotowany na 20kilometr. Kiedy zobaczyłem zjeżdzającego na pobocze kolege z Planji Goldena cedzącego przez zęby "p...nie jadę" poczułem ulgę, że nie tylko mi jest cięzko. Przetrwałem kryzys i trzymałem się na kole. Kolejny asfaltowy odcinek pozbierał solistów w jedną kupę i gnaliśmy przed siebie. Miejscami było ślisko i niebezpiecznie, więc pilnowałem się. Najśmieszniejszy moment na wyścigu przypadł na długi polny odcinek z kłosami zboża, kiedy jechało się dwiema ścieżkami na drodze z wrzosowiskiem po środku. Ci którzy wybrali prawą strone mieli całkowicie sucho, zaś ci po lewej co chwilę wjeżdzali w błotne kałuże. Ale szczęście że wybrałem prawą. Na ostatnich 15km zobaczyłem że rywale z którymi jadę słabną, poczułem że mogę przyspieszyć i bez wachania zacząłem wyprzedzać. Zostawiłem męczenników daleko w tyle i gniotłem w pedały ile sił. I tak do samej mety. To miło móc znowu jechać i cieszyć się z jazdy. |
|
|
Filip |
Wysłany: Nie 21:52, 22 Cze 2008 Temat postu: Lublin, Lublin i ...... |
|
po Lublinie.
Osobiście jechałem pełen optymizmu, że podtrzymam formę z Żyrardowa. Co prawda w sobotę przed startem zaliczyłem jeszcze alleycata, ale miałem nadzieje że znacząco nie wpłynie na "moc", jednak miał, nie jechało mi się tak dobrze jak poprzednio.
Sam start poszedł bardzo dobrze, na asfalcie cały czas widziałem Marcina i Darka, podobno wtedy minąłem Hansa i Jacka, ale tego nie zauważyłem. Starając się nie podpalać nie jechałem na maxa, po wjeździe na piach dalej trzymałem stosunkowo wysokie tempo wyprzedzając całkiem sporo osób. Marcina doszedłem za pierwszym bufetem, tzn nawiązałem z nim kontakt wzrokowy, dzieliło nas 5-6 zawodników, nieco straciłem na piaszczystym podjeździe gdzie jadąca przede mną zawodnicza się wywróciła. Ja zostałem, Marcin pojechał. Na długim, asfaltowym odcinku goniłem kilkunastoosobowy peleton, ale jadący ze mną goście raczej nie byli w stanie utrzymać tempa, a samemu nie dałem rady i ok 300 metrowa różnica się utrzymała do końca asfaltu. Później doganialiśmy pojedynczych rowerzystów ale strat nie dało się odrobić. Na 43 km nie wiadomo skąd zza moich pleców wyskoczył Hans?! Podjąłem próbę wskoczenia na koło ale nie tego dnia, nie po alleyu, zabrakło mocy i Hans sukcesywnie się oddalał. Ostatnie kilometry jechałem równo, nic się nie działo, nikogo nie doganiałem, nikt mnie, dopiero przy tablicy 5km odkopałem resztki mocy i przyspieszyłem.
Na ~3 km przed metą zaliczyłem przejazd przez ogromną, błotnistą kałużę, gdzie na odcinku kilku metrów wytraciłem prędkość z 30 do kilku km. Na budowanej ścieżce jechałem w pięciosobowej grupce która rozerwała się na ostatniej prostej, finisz nie wyszedł i dojechałem 3 z tej grupki.
Ogólnie start niezły, gorszy niż Żyrardów ale forma się trzyma, przed Mławą nie ma alleya więc zobaczymy.
Wynik też zadowalający, 47 w M2 i 131 w Open.
Gratulacje dla Moniki, Marka, Williama i Sławka za "pudła" w kategoriach
ps
Marek to jest link do tabeli do newsa na stronę
http://images23.fotosik.pl/234/9426f8683e361f18.jpg, tylko wklejasz jak poprzednio |
|
|